Broad Peak

Myślisz Broad Peak – myślisz Maciej Berbeka. A to za sprawą filmu, o którym bardzo głośno ostatnio. Film pod tytułem „Broad Peak”, którego reżyserem jest Leszek Dawid (zdobywca wielu nagród, m.in. za swój obraz „Jestem Bogiem” opowiadającym historię hip hopowego zespołu Paktofonika) to hołd złożony zakopiańskiemu himalaiście, jednemu z „Lodowych wojowników” – Maciejowi Berbece, którego piękna, ale i dramatyczna  historia życia, kończy się na szczycie tytułowego Broad Peaku, który Maciej Berbeka zdobywa 25 lat po pierwszej nieudanej próbie, zakończonej na przedwierzchołku Rocky Summit, niższym o 17 metrów od głównego szczytu.

Przez kilka miesięcy nikt nie odważył się powiedzieć Berbece, że nie zdobył szczytu. Ten paradoks czy chichot historii, a do tego obłudne zachowanie współtowarzyszy wyprawy z 1988 roku, spowodowały, że Maciej Berbeka zupełnie odciął się od narodowych wypraw w góry najwyższe. Ale pozostał żal i niewyrównane rachunki z górą i to właśnie stało się magnesem, czy zaważyło na decyzji, aby w 2012 roku wyruszyć na kolejną wyprawę. Podczas konferencji prasowej przed wyprawą sam Maciej Berbeka przytaczał argumenty Krzysztofa Wielickiego: „jedziemy tam, aby skończyć to, co zaczęliśmy”.

Marzenie Berbeki o stanięciu na głównym wierzchołku staje się faktem. Wraz z trójką młodszych i zdecydowanie mniej doświadczonych himalaistów udaje się wejść na szczyt w dniu 6 marca 2013 roku. I tutaj film Leszka Dawida kończy się; skądinąd piękną sceną „szczytowania”, w której możemy zobaczyć uśmiechniętą twarz Berbeki, ale i odczuć wielką ulgę po wyrównaniu rachunków z górą, jaką filmowy Maciek (w tej roli uważam przekonujący Ireneusz Czop) odczuwa. Należą się wielkie podziękowania dla reżysera za tę scenę, bo tego szczęścia w Maćka oczach nikt nigdy nie widział w 2013 roku.

Ale co dalej? Przecież Maciej Berbeka nie wyparował. Z analiz i raportów wynika, że zamiast schodzić szybko ze „strefy śmierci” został aby pomóc młodszemu koledze. I według mnie, ale i wielu osób znających historię Berbeki oraz oglądających film, ten aspekt powinien być mocno wyeksponowany. Bo Maciej Berbeka w ten sposób, jako ratownik TOPR ale i przewodnik wysokogórski, nie wyobrażał sobie zostawić umierającego kolegi pod szczytem. I ten akt heroizmu, ale i zwykłej ludzkiej uczciwości i przyzwoitości jest aktem najwyższej próby.

Nie rozumiem dlaczego reżyser nie ujął tego w swoim filmie? Skoro sięgnął po tak wzruszającą i ważną historię, powinien postawić pewnego rodzaju „kropkę nad i”. Nikt nie zmuszał Leszka Dawida do analizowania całego zejścia ekipy ze szczytu Broad Peaku (które pozostawia wiele do życzenia według różnych osób, w tym himalaistów i przyjaciół Maćka), bo to z pewnością temat trudny, złożony, a i przez wzgląd na uczucia rodziny Berbeki nie poruszony (co jest w pełni uzasadnione).

Czy warto obejrzeć film „Broad Peak”? Mam mieszane uczucia. Z jednej strony – tak, bo została pokazana ciężka „orka” w Himalajach czy Karakorum, ten pot i znój (chociaż w szczątkowej wersji), ale i piękno gór (brawo za zdjęcia dla operatorów, w tym młodego zakopiańczyka Bartka Bargiela za ujęcia z drona), została ukazana trudna i piękna relacja rodzinna – przede wszystkim z żoną Ewą, ale z drugiej strony, na tle tak spektakularnych plenerów (zdjęcia kręcone m.in. w Karakorum), kontrastuje brak jakichś większych emocji w filmie, a finalnie klamry ukazującej szlachetną postawę Macieja Berbeki. Miał po co żyć, dla kogo żyć i lubił ludzi, a ludzie jego. Był dobrym duchem Zakopanego (tak jak i nieodżałowana Ewa Berbeka, która zmarła w 2018 roku), jakimś indywiduum, legendarną postacią za życia. Na tle filmu Leszka Dawida „Broad Peak” powraca przed moje oczy znakomity film dokumentalny syna Maćka – Staszka Berbeki – „Dreamland”, w którym czuło się ogromny ładunek emocji wpakowany podczas tworzenia tego obrazu. Tego według mnie zabrakło w „Broad Peaku” i wielka z tego tytułu szkoda.

Z górskim pozdrowieniem, hej!

Fot. Archiwum S. Berbeki

Autor(ka):

Może też Cię zainteresuje: