Choć słoneczna pogoda dominowała w Tatrach, a długoterminowe prognozy nie zapowiadały obfitych opadów śniegu, postarajmy się, by w pierwszym, zimowym miesiącu jak najlepiej przygotować się do sezonu.
Zacznijmy od początku. Czyli postawienia sobie pytania, w jakiej jestem formie psycho – fizycznej? Bo w górach wiele od tego zależy. Warto zadbać o zdrowe ciało, w którym chętniej zamieszka „zdrowy duch”. Tutaj nie ma przypadków. System naczyń połączonych, jeśli tylko będzie sensownie stymulowany ćwiczeniami fizycznymi, natychmiast dostarczy nam zbawiennych endorfin. Systematyczne ćwiczenia i trening zapewnią nam krzepę i odporność (słowo szczególnie aktualne w dobie COVID-19).
Warto m.in. pochodzić na długie spacery z kijkami, pobiegać (np. Drogą pod Reglami), pochodzić na siłownię, a jeśli już spadnie nieco śniegu zacząć przygodę np. z nartami śladowymi czy biegowymi. Ale bez szaleństw. Wypracujmy sobie dobrą „bazę” aby nie nabawić się kontuzji. Jeśli szykujemy się do jazdy na nartach, warto poćwiczyć treningi imitacyjne (zbiegi dolinkami imitujące skręty narciarskie, skipy, ćwiczenia na równowagę, koordynację ruchową itp.). W przypadku turystyki wysokogórskiej musimy się przygotować na torowanie w śniegu i mocną pracę całego organizmu więc wskazane jest popracowanie nad ogólną siłą (w tym skupienie się na mięśniach nóg i grzbietu).
Nie jest to poradnik fizjoterapeuty (z którym warto tak czy inaczej trzymać „sztamę”), ale wskazówki dla osób chcących zacząć przygodę z górami zimą.
Drugim aspektem jest wyposażenie. Tutaj sprawa jest poważniejsza i zachęcam do zastanowienia się nad tym: co chce się robić w górach? Bezwzględnie oprócz posiadania pojemnego plecaka (minimum 30-40 litrów), porządnych butów, raków, czekana, kasku czy kijków teleskopowych (zimą używamy z dużymi talerzykami), musimy zainwestować w zestaw lawinowy, potocznie nazywany zestawem ABC (detektor lawinowy, sonda, łopatka). Latarka „czołówka”, grube rękawice, zestaw zimowych ubrań (słynne ubieranie się „na cebulę”), stuptuty, apteczka czy termos mogą zamknąć listę. Jednak najważniejsza zasada to zdanie sobie sprawy ze swoich ograniczeń, aby nie ruszać z przysłowiową „motyką na słońce”. Kiedy już wypracujemy formę i tężyznę fizyczną oraz zakupimy odpowiedni sprzęt, nauczmy się go obsługiwać tak, abyśmy byli pewni jak go użyć w konkretnym momencie w górach. Dość tych mądrości! Uważajcie na siebie! Do siego roku!
Z górskim pozdrowieniem, hej!